środa, 29 czerwca 2011

Cherry pie, czyli American dream

Dziś będą wspominki. Bo po pierwsze chciałam Wam powiedzieć, że kuchnia amerykańska (żeby nie było - północno-amerykańska) to wcale nie to, co większość osób myśli, czyli tylko hamburgery i hotdogi, a po drugie - opowiedzieć o (niekończącej się) przygodzie z książką Diane Roupe.
No więc moi drodzy (nie zaczyna się zdania od 'no więc') kuchnia amerykańska to wspaniały, zróżnicowany twór, który przez ostanie kilka setek lat czerpał z tradycji kulinarnych większości nacji europejskich, oraz od przybyszów z innych kontynentów. Różni się ona oczywiście w zależności od regionu, bo na wybrzeżach znajdziecie więcej owoców morza, na Midweście elementy kuchni niemieckiej czy skandynawskiej, na południu potrawy przywiezione przez niewolników i tak dalej. Owszem, są hamburgery, ale mało raczej mają wspólnego z tym, co serwuje McDonald's. W ogóle wydaje się, że mięso jest pasją Amerykanów i nigdzie na świecie (nie, żebym tak znowu dużo bywała) nie jadłam tak dobrej wieprzowiny jak pork chops w Iowa czy stek w Teksasie. A przepis na te potrawy jest taki, żeby odpowiedni kawałek mięsa oprószyć solą i pieprzem, po czym wrzucić na grilla i upiec. I tak dalej, i tak dalej, mogłabym godzinami. W każdym razie, kiedy będąc w Stanach dzięki moim doskonale gotującym znajomym (zwłaszcza Joannie) zorientowałam się, jak jest, postanowiłam nabyć książkę kucharską, żeby robić te wszystkie cuda w domu. Miała to być taka podstawowa książka z kuchnią narodową, coś jak nasza 'Kuchnia polska', w dodatku z przepisami od podstaw, ze składników takich jak mąka, jajko czy marchewka, a nie półproduktów. To, niestety, nie jest zbyt łatwe zadanie, z resztą przy tej ilości i jakości półproduktów wcale się nie dziwię.
Pracowałam akurat w studiu Old Time Portraits na Iowa State Fair w Des Moines, stolicy stanu Iowa (wieprzowiny i kukurydzy). W czasie krótkiej przerwy poszłam do jednego z budynków wystawowych obejrzeć krowę z masła, Harrego Pottera (też z masła), indyka z czekolady (wszystko to naturalnej wielkości), największą dynię w Iowa (rekordowe dynie ważyły nawet 1100-1300 funtów, czyli 500-590 kg), czy w ogóle co tam mają. Oprócz tych i wielu innych atrakcji (na każdą z nich miałam ok. 30 sekund) znalazłam stoisko, przy którym za stertami książek (a konkretniej jednej książki w wielu egzemplarzach) siedziała drobna kobieta, jak się okazało, Diane Roupe. Promowała swoją nową (wówczas) 'The Blue Ribbon Country Cook Book'. Obejrzałam i na oko wyglądała dobrze (książka, nie autorka). Wysłałam tam później Joannę, żeby sprawdziła, czy te przepisy spełniają moje wymagania, a ona potwierdziła. W ten sposób stałam się posiadaczką tej wspaniałej książki.
Jest ona pełna typowych amerykańskich przepisów, takich, że jeśli podać coś wg nich wykonanego Amerykaninowi powie on (czy ona), że poczuł się jak u babci. Przepisy opierają się o naturalne składniki, bo większość z nich startowała w konkursach podczas Iowa State Fair, a tam są co do tego bardzo ścisłe regulacje. Do tego Diane tłumaczy wszystko jeszcze chyba bardziej dokładnie niż ja - nawet przy najbardziej skomplikowanym przepisie nie ma wątpliwości, jak coś zrobić. Do tego kolejne rozdziały poprzedzone są przydatnymi do danej kategorii potraw informacjami. No, po prostu raj. Więc jeśli ktoś faktycznie ma się ochotę nauczyć gotować, to tę książkę polecam, a jako, że na polskich półkach jej nie ma - będę co jakiś czas prowadzić na jej podstawie nasze lekcje gotowania.

Dziś zaczniemy od cherry pie (ciasta wiśniowego), nie tylko dlatego, że występuje ono na okładce, ale też dlatego, że zaczyna się sezon na wiśnie. Ciasto (spód) do tego ciasta powinno być w zasadzie inne, ale to inne to jest hardkor, którego nauczę Was jesienią, przy okazji pumpkin pie, gdzie ciasta już się nie da obejść podstępem. Tymczasem moja wersja ciasto do cherry pie doskonale się sprawdziła, dodatkowo na tym samym cieście możecie upiec wszystkie rodzaje tart - słodkie i słone.

Cherry pie na okładce książki Diane Roupe
SKŁADNIKI:
Nadzienie:
- 4 szklanki kwaśnych wiśni bez pestek, świeżych lub mrożonych (rozmrożonych)
- 1 1/3 szklanki cukru (jeśli używamy buraczanego można dać trochę mniej, bo jest słodszy; polecam jasny brązowy)
- 2 łyżki tapioki (w przepisie jest 'quick-cooking tapioca', ale dałam taką, jak miałam, a że miałam tapiokę w kuleczkach, to w młynku do kawy zmieliłam ją, żeby przypominała mąkę ziemniaczaną)
- szczypta soli
- 2 łyżki stopionego masła
Ciasto:
2 1/2 szklanki mąki
1 łyżeczka soli
3/4 szklanki (czyli ok. 200 g) zimnego masła
1/3 szklanki zimnego mleka lub wody
(proporcje na 1 ciasto z wierzchem lub na 2 spody do tarty)



WYKONANIE:
Wiśnie, cukier, sól i tapiokę mieszamy razem w misce i odstawiamy.
Rozgrzewamy piekarnik do 200 st C.
Przygotowujemy ciasto: najlepiej na stolnicy, ale można też w misce. Mieszamy mąkę i sól. Dodajemy pokrojone w kawałeczki masło i na stolnicy siekamy nożem, a w misce rozgniatamy palcami, żeby połączyć składniki. Kiedy zmieszamy już dokładnie (ale w miarę szybko, żeby ciasto nie rozgrzało się od dłoni) mąkę z masłem dolewamy po trochu mleko. Diane pisze wręcz o skrapianiu ciasta mlekiem, zagniataniu, jeśli trzeba, to skrapianiu znowu. W każdym razie, mleka tylko tyle, żeby ciasto się skleiło. Jeśli się sklei wyrabiamy chwilkę na gładko (tylko, żeby uzyskać gładką konsystencję, ani chwili dłużej). Wyrobione ciasto powinno chłodzić się w lodówce przykryte folią spożywczą, żeby nie wyschło. 
Smarujemy foremkę bardzo cieniutko masłem (przepis jest idealny na 24 cm średnicy, 4,5 cm wysokości). Połowę ciasta rozwałkowujemy jak najcieniej, tak, żeby osiągnęło wielkość foremki plus brzegów. Przekładamy na foremkę (można je w tym celu poskładać, jak materiał albo nawinąć na wałek). Układamy w foremce tak, aby pod ciastem nie było powietrza, a w cieście w żadnym miejscu dziur. Wystające ciasto odcinamy, a brzegi ciasta przyklejamy do brzegów foremki, żeby się nie zsuwały ani nic. Przykrywamy dokładnie folią, żeby w międzyczasie nie wyschło. Drugą połowę ciasta rozwałkowujemy podobnie, po czym kroimy na 14 (pisze Diane) cienkich pasków.
Teraz roztopione masło dodajemy do wiśni i mieszamy dokładnie. Usuwamy folię z foremki, Równomiernie wypełniamy dno foremki wiśniami. Z wyciętych pasków układamy na wierzchu ciasta wzór jak na okładce książki, po czym przykrywamy i doklejamy brzegi pozostałymi kawałkami pasków.
Wstawiamy do piekarnika i pieczemy w sumie 45 minut, tyle, że:
- po 15 minutach od początku brzegi ciasta przykrywamy folią aluminiową, żeby się za bardzo nie spiekły (robimy taki kołnierz wokół foremki i brzegi folii nachylamy nad brzeg ciasta)
- po 25 minutach od początku obracamy ciasto o 180 stopni, aby wypiekało się równomiernie, wtedy też, w razie potrzeby można luźno przykryć środek ciasta - jeśli już wygląda na upieczony na złoto
- po 35 minutach od początku usuwamy folię aluminiową; wtedy też można wyjąć ciasto i posypać cukrem pudrem lub zwykłym cukrem (czego ja nie robiłam, bo i tak było słodkie i ładne), po czym wstawić do piekarnika na ostatnie 10 minut.
Po upieczeniu ciasto wyjmujemy z piekarnika i odstawiamy, żeby wystygło. Można jeść jeszcze ciepłe (lub podgrzane w mikrofali) z lodami śmietankowymi. 

Cherry pie jest serwowane w lutym, dla uczczenia pamięci George'a Washingtona, a na Midweście także 4 licpa, w Dzień Niepodległości.
Wiśnie można zamienić na truskawki, agrest, porzeczki, itd. i zrobić swój własny rodzaj owocowego ciasta.

Przepis dedykuję Klaudii ;)

5 komentarzy:

  1. Ciasto roztacza woń tak uroczą, że gdybym w międzyczasie nie stracił przytomności, zeżarłbym je razem z wrzącą bulgotającą masą o godzinie drugiej w nocy, kiedy Agnieś wyjęła je z piekarnika. Zamiast tego obudziłem się rano, i nawaliłem sobie na talerz jedną czwartą wypieczonej blaszki. Przy pierwszym kęsie poczułem, że chromolę dziś pracę, chromolę życie, właściwie to mam nowy pomysł na egzystencję, i jest on oparty na jedzeniu cherry pie o poranku. Niepodwazalną zaleta bloga Agniesi jest to, ze jem wszystko co tam ugotuje i później opisze - tak że piątal dla mnie i za moje zdrowie. PS - ciasto wygląda toczka w toczkę jak na okładce książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Żebyscie byli grubi i szczęśliwi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na razie tylko szczęśliwi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. czy nadal jestescie ze soba szczesliwi ? czy nadal zajadacie sie cherry pie ?

    OdpowiedzUsuń