poniedziałek, 3 grudnia 2012

Zimowe kanapki z sosem chrzanowym

Wczoraj wymyśliłam nowe zastosowanie dla reszty sosu chrzanowego z obiadu. Zastosowanie jest proste, ale zacne - polecam!

SKŁADNIKI (na 4 kanapki):
8 tostów francuskich
8 łyżek sosu chrzanowego
8 plasterków sera żółtego
8 plasterków dobrej szynki lub innej wędliny

WYKONANIE:
Kanapki są piętrowe, czyli na każdą potrzebujemy dwa tosty. 
Smażąc tosty po przewróceniu ich na drugą stronę na czterech z nich kładziemy po dwa plasterki sera, aby się roztopił. Na serze rozprowadzamy łyżkę sosu chrzanowego, potem dwa plasterki szynki, a potem drugiego tosta posmarowanego kolejną łyżką sosu chrzanowego.
Wszystko trzeba robić szybko, aby tosty nie wystygły przed podaniem.

Tosty francuskie czyli grzanki w jajku

Przez całe dzieciństwo jadłam u babci, a czasem też w domu grzanki. Grzanki w jajku konkretnie i bardzo je lubiłam. Kiedy w wieku dwudziestu paru lat, podróżując po zachodzie USA w małej knajpce w Astorii zamówiłam na śniadanie tosty francuskie, żeby dowiedzieć się, co to właściwie jest. I okazało się, że to ni mniej ni więcej, a właśnie grzanki w jajku. I tak jak pan Jourdain nie wiedział, że mówi prozą, tak ja nie wiedziałam, że jem tosty francuskie. Teraz już wiem, a smakują równie dobrze pod każdą ze wspomnianych nazw.
Jako dziecko znałam tylko wersję bez dodatków. Teraz już wiem, że można je podawać na słodko z dżemami, konfiturami, miodem, syropem klonowym itp. lub na słono, np. z serem żółtym, wędlinami i tak dalej. 

SKŁADNIKI:
8 kromek chleba tostowego (lub innego)
3 jajka
szczypta soli
2-3 łyżki mleka lub słodkiej śmietanki
masło do smażenia

WYKONANIE:
Jajka wbijamy do głębokiego talerza lub misko o dość dużym dnie (żeby zmieściła się kromka chleba), rozbijamy widelcem ze szczyptą soli. Dodajemy mleko, rozbijamy, żeby masa się połączyła.
W tak przygotowanym jajku zamaczamy chleb z każdej strony.
Patelnię rozgrzewamy i smarujemy masłem (uwaga, żeby się nie spaliło).
Na rozgrzaną patelnię kładziemy kromki chleba w jajku i smażymy na złoto z jednej i drugiej strony.

Jeśli planujemy zjeść swoje tosty z serem żółtym dobrym pomysłem jest położenie go na toście kiedy przewrócimy go na patelni na drugą stronę. Ser ładnie się wtedy roztopi.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Jajko w szklance, czyli po wiedeńsku

Wiedeń, kawa po włosku
Wiedeńska może być odsiecz lub secesja, wiedeński może być walc lub tort. A po wiedeńsku można podać kawę lub jajko i tym ostatnim się tu zajmiemy.

SKŁADNIKI
(na 1 porcję)
2 jajka
łyżka masła
sól i pieprz
posiekana natka z pietruszki lub szczypiorek

WYKONANIE
Jajka gotujemy na miękko (5 minut, liczymy od momentu wrzucenia jajka do wrzątku) lub w koszulkach (4 minuty). W międzyczasie przygotowujemy tytułową szklankę (może być też kubek lub mała, głęboka miseczka). Naczynko ogrzewamy, wkładamy doń masło, żeby się rozpuściło.
Do tak przygotowanego naczynia wrzucamy ugotowane jajka - w koszulkach po odsączeniu i opłukaniu, a na miękko po wyjęciu ze skorupki. Solimy i pieprzymy do smaku, mieszamy widelcem, żeby otworzyć żółtko. Posypujemy posiekaną zieleniną i natychmiast podajemy.

Jajko w koszulce, jajka w koszulkach

"Każdy ma swój sposób na jajko" - do takiego wniosku doszliśmy z przyjaciółmi dyskutując dawno temu o upodobaniach kulinarnych. I moja ulubiona wersja jajka, już wtedy, w 2001 roku, to było jajko w koszulce. Gdzieś o nich usłyszałam, zrobiłam i polubiłam. Zazwyczaj jadłam je na kanapce z masłem, przykryte serem lub serem i szynką, przy czym ser cudownie się roztapiał. Po tamtej rozmowie włączyłam do swojego menu również jajko w szklance (po wiedeńsku), które zresztą można zrobić z jajka w koszulce. Natomiast jajko w koszulce sprawdza się zarówno do śniadania, jako alternatywa jajka sadzonego czy jajecznicy jak i jako dodatek do zup, np. zupy czosnkowej. W sosie (np. chrzanowym) może stanowić dnia obiadowe lub bardziej eleganckie, ciepłe śniadanie.

Jajko w koszulce powstaje, kiedy wrzucimy surowe jajko bez skorupki do gotującej się wody. Po ok. 4 minutach będzie ono dobre, tj. białko się zetnie, a żółtko pozostanie płynne. Ta metoda gotowania jajek ma tę przewagę nad gotowaniem w skorupkach, że w każdej chwili można zobaczyć i dotknąć, na jakim etapie jest nasze jajko. Nie ma niespodzianek. Julia Child pisze, że najważniejszym wymaganiem jest to, aby jajka były bardzo świeże. Są wtedy odpowiednio zwarte.

SKŁADNIKI
świeże jajka
1 łyżeczka octu na każde 1/2 l wody
gorąca woda

WYKONANIE
W raczej płaskim garnku gotujemy wodę - ok. 5 cm głębokości. Dodajemy ocet. Kiedy woda wrze, rozbijamy jajko i trzymając je tuż nad wodą, wrzucamy je do wrzątku. Drewnianą łyżką można przytrzymać białko przy żółtku przez 2-3 sekundy, żeby się nie rozlazło. Kiedy woda zawrze znowu, wrzucamy kolejne jajko. Za jednym razem najlepiej gotować do czterech jajek. Jajko można również rozbić wcześniej do małego naczynka i z tego naczynka przelać je potem do wody, ale nie wiem, po co tak komplikować.
Po 4 minutach wyjmujemy pierwsze jajko i sprawdzamy jego miękkość palcem. 
Jajka płuczemy w miseczce z wodą i podajemy. Można również je przechowywać - w lodówce zanurzone w wodzie. Przed podaniem odgrzewamy je wtedy w gorącej, osolonej wodzie.

Środziemnomorska zupa czosnkowa (Aigo bouido)

Ta zupa była dla mnie zaskoczeniem, zarówno, jeśli chodzi o jej przygotowanie, jak i smak, który się uzyskuje. Pod obydwoma względami jest intrygująca i warto ją zrobić, choćby po to, żeby nauczyć nowej techniki. No a poza tym w tak ciężkich czasach nie sposób pogardzić czymś, co jest pyszne, eleganckie i bardzo tanie.
Czosnek w tej zupie pod wpływem gotowania traci swoją ostrość i staje się kremowy i delikatny. Nie trzeba się obawiać czosnkowego dechu.
Przepis, oczywiście, od Julii Child.

SKŁADNIKI
1 cała główka czosnku lub ok. 16 ząbków, nieobranych
1 1/2 l wody
2 łyżeczki soli
szczypta pieprzu
2 goździki
1/4 łyżeczki szałwii
1/4 łyżeczki tymianku
1/2 liścia laurowego
4 gałązki pietruszki
6 łyżek oliwy z oliwek
3 żółtka
do podania
tosty z białego pieczywa 
ser żółty, najlepiej parmezan

WYKONANIE
Czosnek wrzucamy na 30 sekund do naczynia z wrzącą wodą, po czym wyciągamy, studzimy i obieramy.
Obrane ząbki czosnku wraz solą, wszystkimi ziołami i trzema łyżkami oliwy zalewamy wodą i gotujemy powoli przez 30 minut w międzyczasie doprawiając do smaku.
W osobnym naczyniu ubijamy żółtka i pozostałą oliwę na majonez. Najpierw przez około minutę ubijamy same żółtka, aż staną się gęste. Wtedy kropla po kropli dodajemy oliwę i ubijamy nadal.
Tuż przed podaniem dodajemy do (znowu po kropli) łyżkę zupy do żółtek ciągle ubijając. Następnie powoli wlewamy resztę zupy przez sito, przeciskając przez nie czosnek.
Podajemy natychmiast z tostami i serem.

Obiło mi się gdzieś o oczy zdjęcie tej zupy z jajkiem w koszulce, tak też można.

sobota, 3 listopada 2012

Lebkuchen czyli piernik norymberski

Smak norymberskich pierników na opłatku możesz mieć teraz w domu! Kiedy znalazłam ten przepis w amerykańskiej książce kucharskiej (wiadomo, Ameryka to tygiel kulinarny) omal nie oszalałam z radości. Od tej pory Lebkuchen towarzyszy nam w każde święta Bożego Narodzenia. 

SKŁADNIKI
Ciasto
2 1/4 szklanki przesianej mąki
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki cynamonu
1/2 łyżeczki zmielonych goździków
1/2 łyżeczki zmielonego ziela angielskiego
1/4 łyżeczki startej gałki muszkatołowej*
1/2 szklanki ciepłej, bardzo mocnej kawy (parzonej, a nie rozpuszczalnej!)
1/2 szklanki miodu (do pierników polecam spadziowy lub wrzosowy)
1/4 szklanki (ok. 100 g) masła
1/2 szklanki ciemnego brązowego cukru
1 duże jajko
1/4 szklanki kandyzowanej cytryny 
1/4 szklanki kandyzowanej skórki pomarańczowej
1/4 szklanki kandyzowanej skórki cytrynowej
3/4 szklanki posiekanych migdałów
Polewa pomarańczowa
1 1/2 szklanki cukru pudru
3 łyżki wody lub soku z pomarańczy
otarta skórka z ok. 1/2 pomarańczy

* prawdopodobnie już to pisałam, ale napiszę jeszcze raz, bo ktoś mógł nie czytać: gałkę kupujemy bezwzględnie całą i trzemy na tarce tuż przed użyciem. Substancje aromatyczne (a o aromat przecież nam chodzi) w gałce są lotnej natury, wyparowują więc bardzo szybko. Gałka kupiona w formie tartej, nawet tuż po otwarciu torebki nie ma nawet 1/4 tego aromatu, co świeżo starta.

WYKONANIE
Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni C.  Płaską foremkę smarujemy masłem i odstawiamy.
Mieszamy mąkę, sodę i przyprawy korzenne, odstawiamy. W małej miseczce mieszamy dokładnie kawę z miodem, również odstawiamy.
Używając miksera ucieramy masło z brązowym cukrem, aż powstanie gładki krem. Oczywiście, można ucierać za pomocą drewnianego okrągłego tłuczka, robiłam tak przez wszystkie te lata zanim dostałam mikser. Dodajemy jajko i ubijamy dokładnie. Teraz na zmianę dodajemy porcję mąki z przyprawami (4 porcje) i porcję kawy z miodem (3 porcje). Ubijamy na niskich obrotach tylko aż składniki wymieszają się dokładnie. Wtedy dodajemy kandyzowane owoce i migdały, mieszamy łyżką.
Ciasto wykładamy do foremki, rozprowadzamy równo po dnie. Pieczemy 20 minut lub aż patyczek wbity w środek wyjdzie czysty.
Wyciągamy ciasto z piekarnika i studzimy. 
W międzyczasie przygotowujemy polewę, co jest bardzo proste, bo polega na zmieszaniu składników (można zmiksować).
Ciasto smarujemy polewą, po czym kroimy zanim polewa kompletnie wyschnie.




Brownie lub raczej brownies

W mojej książce kucharskiej tak piszą o tym specjale: Brownies probably go unchallenged as America's number one bar cookie. This version (...) carries chocolate extravagance to the limit. (Roupe, 1998)
Prawdopodobnie wielbiciele i wielbicielki czekolady nie potrzebują dodatkowej rekomendacji. Zwrócę tylko uwagę na dwa techniczne aspekty: 1) wg amerykańskiej nomenklatury brownies to ciasteczka, a nie ciasto, dlatego występują w liczbie mnogiej; trochę nie łapię różnicy między ciastem pokrojonym na kawałki a bar cookies, czyli ciastem pokrojonym na kawałki, ale niech im będzie. 2) oryginalnie brownies występują z polewą (frostingiem), w tym wypadku z serka (cream cheese), cukru i jajek; ja nigdy za tą polewą nie przepadałam i z tego powodu jej nie robiłam, więc nie będę udawać, że jest inaczej i przepisywać przepis, którego nie znam. 

SKŁADNIKI
1 1/4 przesianej mąki
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
115 g gorzkiej czekolady* (ja czasem daję więcej czekolady, a za to odejmuję masła)
1 szklanka (220 g) masła
2 szklanki cukru (w tym 2-3 łyżeczki cukru waniliowego, chyba, że mamy pure vanilla extract, to wtedy 1 łyżeczka tegoż)
4 jajka
1 szklanka pokruszonych orzechów włoskich (można się obejść bez)

* czekolada powinna być jak najmniej słodka, wręcz niesłodzona

WYKONANIE
Łatwizna. Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni. Smarujemy płaską foremkę masłem i odstawiamy w chłodne miejsce.
Mieszamy mąkę z solą i proszkiem do pieczenia, odstawiamy.
Na garnek z gotującą się wodą kładziemy drugi garnek lub miseczkę. W tym drugim naczyniu umieszczamy czekoladę i masło. Mieszamy, aż się roztopią i zmieszają. Wtedy zdejmujemy górne naczynie, dodajemy cukier i mieszamy. Ciąg dalszy dobrze jest wykonać mikserem, bo jest to dość gęste. Do czekoladowej mikstury dodajemy po jednym jajka, a potem mąkę. Jeśli używamy ekstraktu waniliowego dodajemy go po jajkach. Na końcu dodajemy orzechy i mieszamy łyżką.
Tak przygotowane ciasto wylewamy do foremki i szybko rozprowadzamy równomiernie po dnie.
Pieczemy 20 minut lub aż patyczek wbity w środek wyjdzie czysty.
I jeśli nie robimy polewy, to już wszystko :)


piątek, 2 listopada 2012

Zupa porowo-ziemniaczna (Potage Parmentier)

To niewiarygodnie łatwa zupa, właściwie aż dziwne, że smakuje dobrze. A smakuje. Merci beaucoup, mme Child.

SKŁADNIKI
1/2 kg obranych i pokrojonych w kostkę lub plasterki ziemniaków
1/2 kg obranego i pokrojonego w plasterki pora
1 1/2 l wody
sól
4-6 łyżek śmietany lub 30-40 g masła
natka pietruszki lub szczypiorek do podania

WYKONANIE
Warzywa zalać wodą, osolić do smaku i zagotować powoli i gotować pod częściowym przykryciem przez 40-50 minut. Warzywa rozetrzeć widelcem lub zmiksować zupę. Doprawić do smaku (ja dodaję trochę pieprzu, którego nie ma w przepisie Julii).
Zdjąć z ognia, dodać zahartowaną kilkoma łyżkami zupy śmietanę lub masło. Wymieszać i podać posypaną posiekanymi ziołami.

Opcjonalnie, zupę można wykonać z cebuli zamiast pora.

Ciasto dyniowe (Pumpkin Pie)

Postanowiłam w końcu, że dość tego egoizmu. Robię właśnie chyba piąte ciasto dyniowe w tym sezonie i nie wiem, które w życiu, a przepisu na blogu nie ma. To już będzie.
Na swoje usprawiedliwienie dodam, że nie podawałam przepisu, bo podstawowy składnik, czyli dynia w postaci papki, wydawał mi się trudny do zdobycia, bo choć podobno jest w Polsce w sprzedaży, to nigdzie jej nie widziałam w formie wygodnej i puszkowanej i papkę - o ile nie dostanę puszek w darach - robię sama. Nie jest to jednak nic skomplikowanego, a ciasto dyniowe należy do najpyszniejszych rzeczy świata i zdecydowanie warto trochę się dla niego popapkać.

Pumpkin pie można uznać za kwintesencję wartości dodanej w gotowaniu. Smak i tekstura, które uzyskujemy w efekcie końcowym zdecydowanie przerastają sumę zmieszanych składników. To ciasto jest naprawdę wyjątkowe i chwała temu, kto - prawdopodobnie z braku laku lub z nadmiaru dyni - dodał tę ostatnią do ciasta z kremem (custard pie) i postanowił przytłumić jej smak korzennymi przyprawami.

Moje pierwsze pumpkin pie. Ames, Iowa; 2007
SKŁADNIKI:
Ciasto
1 1/4 szklanki przesianej mąki
1/2 łyżeczki soli
1/2 kostki schłodzonego smalcu (czyli 100 g)
1/6 szklanki lodowatej wody (wstawiamy ją na chwilę do zamrażalnika lub chłodzimy kostkami lodu)
Nadzienie
1/2 szklanki brązowego cukru (jasnego)
1/2 szklanki białego cukru
1/2 łyżeczki soli
1 1/4 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka imbiru (w proszku)
1/2 łyżeczki zmielonych goździków
1/2 łyżeczki startej gałki muszkatołowej
1 1/2 szklanki puree dyniowego
1 szklanka mleka pełnotłustego (3,2 %)
1/2 szklanki i 2 łyżki mleka kondensowanego (niesłodzonego)
3 duże jajka, lekko ubite
Do podania
bita śmietana (śmietana 30% i cukier)

WYKONANIE:

Dynia
Dynia hokkaido
Jeśli nie mamy dyni w puszce musimy zrobić sobie najpierw puree. Do jednego ciasta trzeba go stosunkowo niewiele, bo 1,5 szklanki, ale można zrobić od razu więcej, poporcjować po dokładnie tyle i zamrozić. Wtedy babramy się w dyni raz, a papki mamy na całą zimę. Dynie na rynku są różne, zwłaszcza teraz, w sezonie. Najlepsza do naszego celu będzie dynia hokkaido. Nie jest tak spektakularnie piękna jak duże lampionowe dynie, ale: 1) jest pyszna; 2) ma odpowiednią konsystencję (inne dynie są zbyt wodniste); 3) nie trzeba jej obierać ze skórki. Ale do rzeczy: dynię dokładnie myjemy, odcinamy końcówki i ewentualne brzydkie kawałki skórki. Przekrawamy na pół i wydrążamy z pestek i tej bardziej miękkiej części. Kroimy jeszcze raz na pół. Jeśli postanowiliście zaryzykować z inną dynią, kroimy ją w ósemki i obieramy. Tak przygotowaną dynię dotujemy na parze, aż będzie miękka. Tak miękka, że będzie rozpadać się pod naciskiem. Ugotowane kawałki studzimy i rozdrabniamy na papkę w blenderze. Można pewnie też przetrzeć przez sito albo użyć innych archaicznych sposobów. I mamy gotowe puree. Jeśli zrobiliśmy więcej i mrozimy, można to zrobić w plastikowych pojemnikach na żywność lub szczelnie zamkniętych foliowych torebkach.

Ciasto
Ciasto wykonujemy według przepisu na ciasto do tarty, z tą różnicą, że zamiast masła używamy smalcu. Wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale warto! Ciasto na smalcu jest dużo bardziej kruche i przyjemne, niż to na maśle. Poza tym lekki smalcowy smaczek dodaje ciastu pikanterii. Dodam, że w oryginalnym przepisie na cherry pie i apple pie też występuje to ciasto na smalcu. I jeszcze dodam, że ostatnio nie bawię się w ręczne siekanie tłuszczu i mąki, tylko robię to w maszynie - efekt jest równie dobry, tylko trzeba przypilnować, żeby zatrzymać maszynę, kiedy kawałki tłuszczu są odpowiedniej wielkości (pea size).
Ciasto po przygotowaniu chłodzimy przez ok. pół godziny, po czym rozwałkowujemy je i wykładamy nim foremkę (ja korzystam z okrągłej szklanej, fi 23 cm). Foremki nie smarujemy przedtem niczym.

Nadzienie
Nadzienie jest z tego wszystkiego najprostsze, bo jego wykonanie polega na zmieszaniu składników. Najpierw w dużej misce mieszamy wszystkie suche składniki. Potem dodajemy dynię i oba rodzaje mleka, a na końcu mieszamy całość z ubitymi jajkami. Nadzienie wylewamy do foremki wyłożonej ciastem.

Wstawiamy ciasto do piekarnika nagrzanego do 200 stopni C. Pieczemy 15 minut, po czym zmniejszamy temperaturę do 180 stopni i pieczemy dalsze 45 minut. Ciasto jest gotowe, kiedy patyczek wbity w połowie odległości między środkiem a brzegiem wychodzi czysty.

Po upieczeniu czekamy aż ciasto wystygnie, a najlepiej jeszcze jest je schłodzić w lodówce - masa nabiera wtedy delikatniejszej konsystencji.

Ciasto kroimy jak tort na 8 kawałków, podajemy na zimno z bitą śmietaną. Przechowujemy w lodówce.

poniedziałek, 15 października 2012

Kurczak pieczony z jabłkami, rodzynkami i śliwkami

W końcu mi się udało! Osiągnęłam kurczaka idealnego! Takiego, którego - gdybym była dobrą żydówką - robiłabym rodzinie co piątek. Takiego, jakiego zawsze chciałam, ale nigdy mi się do tej pory nie udał. Więc od razu piszę, żeby nie utracić tego cudownego przepisu.

SKŁADNIKI:
duży, piękny kurczak
sól
pieprz (czarny lub kolorowy)
kolendra
goździki
1 ziarenko ziela angielskiego
ok. 1 kg jabłek (ja zmieszałam dwa rodzaje: bardziej słodkie i bardziej winne)
garść rodzynek
garść śliwek suszonych (bez pestek)
cynamon
świeży imbir
ok. 1/4 kostki masła


WYKONANIE:
Kurczaka płuczemy i osuszamy, kładziemy na czymś wygodnym, np. dużym talerzu lub tacy. Pieprz, kolendrę, goździki i ziele angielskie tłuczemy w moździerzu. Pieprzu dość dużo, kolendry ok. 1/3 tyle, co pieprzu, goździków kilka, ziele - jak pisałam - jedno. Kurczaka posypujemy tą mieszanką i solą i dokładnie go tym smarujemy. Jeśli przypraw jest mało, dorabiamy jeszcze trochę i smarujemy jeszcze raz. Dokładnie, z każdej strony plus od środka. Potem przez chwilę wklepujemy przyprawy w kurczaka (łapami: klask klask). Przykrywamy kurczaka (kloszem, innym naczyniem lub folią spożywczą) żeby nie wysechł i odstawiamy na 2h lub więcej.
W międzyczasie obieramy jabłka i kroimy je w ósemki lub plasterki, oczywiście usuwając przy okazji gniazda nasienne. Oceniamy wielkość kurczaczego wnętrza i wsypujemy do miski tyle jabłek, ile się tam według tej oceny zmieści. Dodajemy śliwki suszone i rodzynki, obficie posypujemy cynamonem i mieszamy.
Nastawiamy piekarnik na 180 stopni (góra i dół).
Przygotowujemy też naczynie na kurczaka. Najlepiej brytfannę lub duże naczynie żaroodporne. Smarujemy to naczynie (dno i ścianki) masłem, nie za dużo, bo kurczak i tak ma sporo tłuszczu.
Kiedy minie czas leżakowania kurczaka smarujemy go startym imbirem (również na zewnątrz i w środku), cynamonem (obficie) i napychamy owocowym nadzieniem. Dziurę spinamy wykałaczką. Kurczaka układamy w naczyniu, w wolne miejsca dookoła dorzucamy pozostałe kawałki jabłek. Ja układam kurczaka grzbietem do góry, wtedy piersi moczą się w sosie, a nie wysychają. Wystający grzbiet kurczaka, a najlepiej całe zwierzę, smarujemy masłem (podgrzanym) albo okładamy dokładnie płatkami masła. Jeśli tego nie zrobimy, kiedy kurczak już się rozgrzeje w pieczeniu trzeba go posmarować kawałkiem masła (nabitym na widelec), ale efekt nie będzie tak dobry. Na dno brytfanny wlewamy trochę wody albo soku jabłkowego. Potem wytopi się dużo płynów, ale na razie też coś musi być na dnie.
Tak przygotowanego kurczaka wkładamy bez przykrycia do piekarnika. W sumie powinien piec się 2 godziny, ale można dłużej. Kiedy widać, że kurczak już się rozgrzał, podnosimy temperaturę do 220 stopni i pieczemy w niej kurczaka przez 20 minut. Potem temperaturę obniżamy z powrotem do 180 stopni. W międzyczasie kurczaka polewamy tym, co się wytopiło dookoła niego. Kiedy widzimy, że kurczak jest pięknie przypieczony (brązowy raczej niż złoty, zwłaszcza, że trzeba wziąć poprawkę na cynamon, który zaciemnia sytuację), kurczaka okrywamy folią aluminiową i pieczemy dalej, aż się upiecze, co powinno nastąpić po 2 godzinach.
Można wtedy wyłączyć piekarnik i nadal trzymać w nim kurczaka (pod szczelnym przykryciem!!!). Jeśli chcemy go zjeść od razu, i tak trzeba dać mu jakiś kwadrans, żeby lekko przestygł.
Kawałki kurczaka podajemy polane sosem, który się z niego wytopił z uduszonymi jabłkami i nadzieniem. Z tym daniem doskonale idzie kasza jęczmienna. Może być też ryż, ale mówię: spróbujcie kaszy!

sobota, 15 września 2012

Zupa cukiniowo-liściowa i pesto

Zupa jeszcze się gotuje i pisząc te słowa nie wiem, co z niej wyjdzie, ale jeśli to czytacie, to znaczy, że wyszło coś bardzo dobrego i przepis nadaje się do przekazania dalej.
Zaczęło się oczywiście od sezonu na cukinie. Należę do tych szczęśliwców, którzy posadzili sobie kilka krzaczków i mogą się żywić wyłącznie cukinią przez całe lato (co polecam). Miałam zamiar zrobić zupę wyłącznie cukiniową z dodatkiem ziół, ale pojechałam na Halę Targową (jest tam najlepsze - albo raczej jedyne znane mi - stoisko z zieleniną; składa się ono wyłącznie z zieleniny: pęczków pietruszki, koperku, bazylii, rozmarynu i innych ziół). Na targowiskach warzywnych (zwanych w Krakowie placami) mam problemy z utrzymaniem pieniędzy w portfelu. Tym razem skusiłam się jeszcze na piękny, świeży i zieloniutki pęczek szpinaku. I wymyśliłam, jaka będzie moja dzisiejsza zupa. Bazylia pachniała na pół tramwaju i już po drodze byłam mocno tym podekscytowana. Teraz pachnie nią cały dom i wręcz nie mogę się doczekać, kiedy przyjdzie śmietana i położy ostatni akcent na zupie...

SKŁADNIKI:
- oliwa z oliwek lub masło lub to i to
- cukinia, najlepiej zielona
- pęczek szpinaku
- 1-3 ząbków czosnku
- 1 l delikatnego bulionu*
- pół pęczka natki z pietruszki**
- pół pęczka bazylii**
- sól
- pieprz
- szczypta tymianku
- szczypta szałwii
- szczypta estragonu
- ok. pół szklanki białego wina
- śmietana kwaśna

* można spróbować zastąpić wodą, na własną odpowiedzialność
** zdaję sobie sprawę, że pęczek nie jest wystandaryzowaną jednostką, dlatego musicie zdać się na wyczucie

WYKOANANIE:
Cukinię myjemy, odcinamy końcówki i kroimy wzdłuż, a potem na plasterki (jeśli używamy starej, dużej cukinii trzeba ją najpierw obrać i wydrążyć z nasion). Szpinak myjemy, odcinamy korzonki, odsączamy i kroimy pęczek w poprzek na szerokość kciuka. Myjemy i osuszamy pietruszkę i bazylię. Z pietruszki najlepiej jest odciąć same listki lub małe gałązki, bo większe łodygi mogą być łykowate. Młoda bazylia może iść w całości. Pietruszkę siekamy drobno, bazylię podobnie jak szpinak.
W rondlu lub na patelni rozgrzewamy tłuszcz. Tyle, ile lubimy. Jeśli korzystamy z bulionu wystarczy mniej, jeśli z wody sugerowałabym więcej i z przewagą masła. W międzyczasie w innym garnku podgrzewamy bulion/wodę. Na rozgrzany tłuszcz wrzucamy cukinię, posypujemy lekko solą i pieprzem i mieszając dusimy. Ma być przezroczysta, najwyżej lekko zezłocona. Wtedy wrzucamy ją do bulionu/wody, do rondla dodajemy trochę tłuszczu i wrzucamy szpinak i zmiażdżony czosnek. Mieszamy, dusimy aż trochę oklapnie. Wtedy dorzucamy go do zupy. Gotujemy chwilę, doprawiamy solą i pieprzem (ja użyłam bardzo ostrej oliwy, więc zupa była przyjemnie pikantna, ale nie smakowała pieprzem). Dorzucamy wszystkie zioła, świeże i suszone. Dolewamy wino i gotujemy, aż liście i cukinia staną się miękkie. Cukinia może się nawet rozpaść.
Przed podaniem zupę zabielamy - albo indywidualnie na talerzach, albo w garnku pamiętając, żeby wcześniej zahartować śmietanę (pisałam o tym w przepisie marchewkowo-groszkowym).

Zupę można też zmiksować i zrobić z niej zupę krem.

Z pozostałości po zupie zrobiłam następnego dnia pesto. Takim pesto można doprawić zupę lub wykorzystać go do czegoś zupełnie innego. Wszystkie składniki należy utrzeć razem w moździerzu lub ewentualnie zmiksować w blenderze.
SKŁADNIKI:
- świeża bazylia (więcej)
- natka pietruszki (mniej)
- czosnek
- oliwa z oliwek
- orzechy laskowe (akurat miałam - normalnie powinny być orzeszki piniowe)
- sól do smaku
- można doprawić sokiem i otartą skórką z cytryny
- można dodać drobno startego twardego sera np. parmezanu

piątek, 31 sierpnia 2012

Ciastka z patelni czyli pancakes

Product placement
Pancakes, podobnie jak naleśniki mają same zalety: są pyszne, tanie i łatwe do zrobienia, a zjeść można je niemal z wszystkim. Od naleśników w rozumieniu polskim czy francuskim różnią się tym, że są mniejsze, ale za to grubsze i bardziej pulchne. Takie bardziej racuszki.
Klasyczny dodatki do nich to masło i syrop klonowy (podgrzany), dalej bekon, kiełbaski, dżemy, owoce, miód, cukier puder i tak dalej. Ja jestem fanką wersji z syropem klonowym, masłem i bekonem. Jeśli chodzi o dostępność tegoż syropu w Polsce, to spotkać go można w sklepach z egzotycznym jedzeniem typu Kuchnie Świata, ale ostatnio znalazłam go o połowę taniej w dyskoncie Aldi, niemal tuż pod blokiem.

Poniższy przepis pochodzi z książki kucharskiej Diane Roupe, która z kolei cytuje George'a Dinsdale'a z  Omaha, Nebraska. Jak sobie wyobrażam, ludzie w Nebrasce niewiele mają więcej do roboty, niż tylko doskonalić sztukę smażenia pancake'ów, bo przepis jest rewelacyjny.

SKŁADNIKI:
1 1/4 szklanki mąki
1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki soli
1 łyżka cukru*
1 jajko
1 łyżka i 2 łyżeczki oleju
1 1/2 szklanki maślanki**
1 łyżeczka masła
do podania:
masło, syrop klonowy, etc.

* ja zmieszałam cukier z cukrem wanilinowym, bo tak lubię
** polecam maślankę z Krasnegostawu; 1 1/2 szklanki to akurat prawie całe opakowanie 400ml

WYKONANIE:
Do jednej miski przesiewamy mąkę, dodajemy proszek do pieczenia, sodę, sól i cukier. Mieszamy i odstawiamy.
W drugiej misce miksujemy jajko (mikserem lub trzepaczką). Kiedy będzie lekko ubite dodajemy olej, ubijamy dalej. Dodajemy maślankę i ubijamy tylko do momentu, kiedy się wszystko ładnie wymiesza. Wtedy wsypujemy mąkę z dodatkami - całą na raz i mieszamy (trzepaczką lub łyżką), aż mąka zniknie. W cieście nadal widoczne będą grudki, ale to OK.
Ciasto należy przygotować tuż przed smażeniem - jeśli postoi za długo to skiepścieje.
Rozgrzewamy patelnię. Rozsmarowujemy po niej łyżeczkę masła. Na gorącą patelnię łyżką wlewamy ciasto. Książka mówi, że pancake ma mieć 12 cm średnicy, ale można właściwie zrobić jakie się chce. Nie polecam za dużych, bo będzie trudno je przewracać. Chyba, że używa się malutkiej patelni, gdzie jeden placek zajmuje całą powierzchnię. Przewracamy je kiedy bąbelki zaczynają się formować na wierzchu ciasta, drugą stronę smażymy, aż się zarumieni (ok. 1,5 minuty każdą stronę). Przed smażeniem kolejnych porcji patelni nie trzeba już smarować masłem. 
Podajemy natychmiast.

środa, 29 sierpnia 2012

Zupa z marchewką i groszkiem

Wahałam się, czy opisywać tę zupę, bo taka jest zwykła. Ale poza tym dobra i pożywna i szybko się robi, więc opiszę. Do jej zrobienia użyłam mojej kostki rosołowej, czyli porcji bulionu zamrożonego w litrowym pudełku po lodach.

SKŁADNIKI:
1 l bulionu
masło lub oliwa - ok. 1 łyżki
2 ziemniaki
2 marchewki
1 puszka groszku zielonego
garść drobnego makaronu do zup, np. gwiazdki
sól do smaku
1/2 łyżeczki pieprzu
1/4 łyżeczki kolendry (ziarenek)
1/4 łyżeczki czarnuszki
2-3 łyżki kwaśnej śmietany 12%

WYKONANIE:
Ziemniaki i marchewkę myjemy, obieramy, kroimy - ziemniaki w grubą kostkę, a marchewkę w talarki, choć oczywiście można też inaczej, jeśli lubicie inne kształty. W rondelku rozgrzewamy tłuszcz i wrzucamy warzywa. Dusimy chwilę mieszając. Wlewamy bulion, gotujemy mieszając czasem. Kiedy warzywa są już prawie miękkie dodajemy groszek i makaron - makaron, kiedy zupa wrze. Doprawiamy do smaku solą i utłuczonymi przyprawami. Kiedy makaron się ugotuje (czas gotowania podany jest na torebce) zestawiamy zupę z ognia. Śmietanę można dodać już na talerzu. Jeśli jednak postanowimy dodać ją do całej zupy, pamiętajmy o tym, że jeśli różnica temperatur między zupą a śmietaną będzie za duża, śmietana paskudnie się zetnie. Aby tego uniknąć śmietanę dodajemy zawsze po zdjęciu zupy z ognia i lekkim przestygnięciu. Do kubeczka ze śmietaną dodajemy łyżkę gorącej zupy i mieszamy. Potem jeszcze jedną i może jeszcze jedną. I dopiero taką mieszankę wlewamy do zupy i mieszamy.

Zupa niby jest prosta, ale zauważyłam, że podanie jej z oliwkowo-rozmarynowym chlebem z Charlotte podnosi ją o jedną rangę.
Jeśli z jakiegoś powodu nie chcesz dodawać śmietany, prawdopodobnie musisz dodać do zupy coś kwaśnego, bo będzie zbyt mdła. Np. kilka kropel soku z cytryny albo delikatnego octu.

Różowa sałatka z resztek po sushi

Koniki już sobie poszły, zostały tylko resztki
Czasem stawiam sobie zadanie, żeby zrobić coś dobrego do jedzenia bez wychodzenia do sklepu, czyli tylko z tego, co akurat mam w domu. Jest to zarówno kwestia ambicji jak też lenistwa i oszczędności.
Tym razem miałam kilka rzeczy, które zostały mi z ostatniego spotkania klubu, na którym robiłyśmy z dziewczynami sushi. Nawiasem mówiąc, za 80 kawałków wyszło nam po 15,73 zł za osobę (bez wasabi, octu i sosu sojowego, których nie liczyłam, a osób było 3). No i dziś głodna i zajęta z resztek zrobiłam sałatkę na tyle pyszną, że aż ją tu opiszę.

SKŁADNIKI
- paluszki krabowe
- rzodkiewka
(paluszków i rzodkiewki mniej więcej tyle samo, albo jak kto lubi)
- różowy imbir marynowany
- sezam prażony
- majonez (pewnie japoński lepiej by z tym szedł, ale ja użyłam kieleckiego)
- kropla lub dwie oleju sezamowego

WYKONANIE
Paluszki zalewamy wrzątkiem, po kilku minutach wyjmujemy z wody, obieramy z folii i kroimy na kawałki ok. 2 cm. Rzodkiewkę czyścimy i kroimy w kostkę, plasterki lub ósemki - zależnie od wielkości. Imbir kroimy w paseczki. Wszystko wrzucamy do miseczki, skrapiamy olejem sezamowym i mieszamy z majonezem. Posypujemy sezamem i smacznego :)

sobota, 30 czerwca 2012

Zupa cebulowa (Soupe à l'oignon)

Julia Child, 1970
Sama nie wiem od czego zacząć, więc zacznę od siebie. Jakiś czas temu, zupełnie przypadkowo trafiłam w kinie na film Julie i Julia i bardzo mi się on spodobał. Bo o gotowaniu, bo o jedzeniu, bo o szukaniu w życiu tego, co się chce robić. No i bo z Meryl Streep (Meryl, jeśli to czytasz, kocham Cię i jesteś moją ulubioną aktorką). Dziwnym więc nie jest, że kiedy postanowiłam zgłębić tajniki kuchni francuskiej sięgnęłam po książkę Julii Child (i pozostałych pań) pt. Mastering the Art of French Cooking. Dzieło składa się z dwóch tomów, z których każdy zawiera ponad 600 stron solidnych, dokładnych, sprawdzonych przepisów. Czytanie ich wywołuje u mnie niepohamowaną nadprodukcję śliny.
Nie chcąc więc zatopić mieszkania ślinotokiem postanowiłam dziś szybko coś ugotować posiłkując się naukami Julii. Chociaż 'szybko' to nie jest może najlepsze słowo. Padło na zupę cebulową, bo akurat miałam w domu składniki. I choć zawsze wydawało mi się, że wiem, jak się robi tę zupę (rumieni się cebulę i zalewa bulionem), to okazało się właśnie, jak grubo się myliłam. Ale przeczytajcie sami:

SKŁADNIKI:
750 g cebuli, obranej, pokrojonej w cienkie plasterki
50 g masła
1 łyżka oleju/oliwy
1 łyżeczka soli
1/4 łyżeczki cukru
50 g (kilka łyżek) mąki
1,5 l bulionu wołowego
0,5 szklanki wytrawnego białego wina lub wermutu
sól, pieprz
3 łyżki koniaku
bagietka
tarty parmezan

WYKONANIE:
Wstęp z książki (tłumaczenie moje): "Cebula na zupę cebulową wymaga długiego i powolnego duszenia z masłem i olejem, a następnie długiego i powolnego gotowania w bulionie, aby mogła rozwinąć głęboki, bogaty smak, który charakteryzuje idealny wywar. Powinniście więc liczyć conajmniej 2,5 h od początku do końca. Podczas duszenia w maśle potrzebne będzie nieco uwagi, podczas gdy późniejsze gotowanie może odbywać się niemal bez nadzoru." I wszystko jasne.
W rondlu o grubym dnie rozpuszczamy masło, dodajemy olej i cebulę i dusimy na małym ogniu pod przykryciem przez 15 minut.Mieszamy od czasu do czasu.
Odkrywamy, zwiększamy nieco ogień, dodajemy sól i cukier i mieszając często dusimy przez kolejne 30-40 minut, aż cebula nabierze równomiernego, głęboko złocistego koloru. Dodatek cukru ułatwia tę zmianę koloru.
Posypujemy cebulę mąką i mieszamy jeszcze przez 3 minuty.
Zdejmujemy z ognia i mieszamy z gorącym bulionem. Dodajemy wino. Gotujemy na małym ogniu pod częściowym przykryciem przez 30-40 minut mieszając od czasu do czasu. W tym czasie doprawiamy (jeśli trzeba) solą i pieprzem.
Tuż przed podaniem dodajemy koniak.
Zupę wlewamy do talerzy na tosty z bagietki (mają być suche i lekko brązowe), posypujemy serem.

W tajemnicy powiem wam, że nawet bez wina i koniaku i z serem innym niż parmezan zupa smakuje po prostu cudownie. Element, którego nie możecie pominąć to długie i dokładne duszenie cebuli.



piątek, 1 czerwca 2012

Strawberry Pink Drink

Zastanawiacie się pewnie czasem, co decyduje o sukcesie (lub jego braku) organizowanych samodzielnie imprez. Oczywiście nie ma na to prostej odpowiedzi, ale pewne jest, że fama o dobrych drinkach jest w stanie znacząco podnieść frekwencję. Na mojej ostatniej imprezie gościły nie lada osobistości, o czym świadczy załączona fotografia. Obie zadeklarowały, że wpadły na drinczka.
Dziś więc napiszę, lakonicznie, bo inaczej się nie da, o moim nowym odkryciu. Spróbujcie, może do was też przyjdzie ktoś ciekawy.


SKŁADNIKI:
- dojrzałe, bardzo słodkie truskawki
- tzw. ruski szampan
- ewentualnie lód

WYKONANIE:
Truskawki myjemy i obieramy z szypułek. Chłodzimy w lodówce kilka godzin. Szampana też chłodzimy.
A potem miksujemy składniki. Z lodem lub bez, według uznania. Proporcje też wg uznania, ale możecie zacząć od objętościowego pól na pół. Miksujemy tak, żeby widoczne były jeszcze drobniutkie cząstki owoców.

niedziela, 27 maja 2012

Pieczone ziemniaki

Ziemniaki wg Wikipedii
Ziemniaki można upiec na wiele sposobów, ten dotyczy ziemniaków obranych i pokrojonych i piekarnika. Idealny dodatek do innych potraw (tanie węglowodany). Przyprawić można oczywiście czymkolwiek, poniżej moja sprawdzona kompozycja.

SKŁADNIKI:
- ziemniaki (tyle, ile potrzebujemy)
- masło lub olej/oliwa do nasmarowania naczynia
- wiórki masła lub kosteczki boczku
- przyprawy: pieprz i kolendra (tłuczone), słodka papryka, bazylia, estragon, tymianek
- sól


WYKONANIE:
Rozgrzewamy piekarnik do 180 st. C
Ziemniaki obieramy, płuczemy, odsączamy i kroimy (zależnie od tego, jakiej wielkości mamy ziemniaki, takich malutkich nie trzeba  kroić w ogóle, większe w kostkę 2-3 cm).
Wrzucamy ziemniaki do dużej miski i posypujemy obficie przyprawami, mieszamy.
Płaskie naczynie żaroodporne lub foremkę smarujemy masłem lub olejem (troszeczkę), równomiernie rozkładamy ziemniaki, posypujemy wiórkami masła lub pokrojonym drobno boczkiem, wstawiamy do piekarnika i pieczemy, aż się upieką. Trwa to 40 min lub trochę dłużej - trzeba sprawdzać, bo zależy od ziemniaka. Pod koniec pieczenia można włączyć ostatecznego dopiexa w postaci nawiewu lub przypiekania z góry - tylko ostrożnie, żeby nie przesadzić!
W innej wersji ziemniaki można upiec w piekarniku bezpośrednio na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. W tym wypadku nie nie posypujemy ich masłem ani boczkiem, tylko kiedy mieszamy je z przyprawami, dodajemy trochę oleju/oliwy. W tej wersji pieką się chyba trochę szybciej, ale są bardziej suche.

Młoda kapusta

To jest pok choi, też kapusta, ale inna.
Konkret

Mamy w tej chwili sezon na młodą kapustę. Pojęcie to należy zapamiętać, ponieważ oznacza ono, że dana rzecz (w tym wypadku kapusta) jest po pierwsze najlepsza, a po drugie najtańsza w roku. Dlatego warto dostosować menu do sezonowości swoich ulubionych owoców i warzyw.

Opowieść

Ale dzisiejsza opowieść będzie o czymś innym. O przepisie na młodą kapustę. Taką kapustę jadł pewnie każdy (kto spędził w Polsce choć jeden przełom wiosny i lata) i choć właściwie to nie lubię kapusty, to ta jest wyjątkiem (jestem w niej w stanie znieść nawet koperek, którego nie znoszę w innych warunkach). Nigdy do tej pory jej nie robiłam młodej kapusty, to taki oldschool, którym zawsze częstuje mnie babcia lub mama. W tym roku postanowiłam to zmienić. Na jednym forum ludzie polecali kapustę z jabłkiem i kapustę po gospodarsku. Ale ja szukałam tego najbardziej klasycznego przepisu. Pomyślałam, że dobrze się złożyło, kiedy koleżanka w pracy zapytała mnie, czy lubię młodą kapustę, a ja zapytałam ją, jak przygotowuje to danie. Powiedziała: "Podsmażam cebulę..." i wtedy ktoś ją zawołał, a ja nie poznałam ciągu dalszego. Dziś natomiast poszłam do sklepu po śniadanie i okazało się, że sklep jest - nie wiedzieć czemu - zamknięty. Poszłam do drugiego i ten też był zamknięty, z tym, że tu napisali, że to z powodu Zielonych Świątek. Na szczęście otwarty był mały warzywniak, który wszakże otwarty jest krótko, więc oprócz zakupu śniadania musiałam zaopatrzyć się również w składniki na obiad. Pomyślałam, że spróbuję dziś z młodą kapustą, choć jeszcze nie wiedziałam, jak to się robi. Poprosiłam o kapustę i zapytałam sprzedawczynią, czy wie, jak się ją. Mój błąd, wyglądała, jakby nigdy nie ugotowała niczego poza makaronem z sosem ze słoika. Nie wiedziała, wskazała natomiast na drugą (bardziej wiekową) panią, że to specjalistka. Zanim jednak specjalistka mogła się wypowiedzieć, inna pani z kolejki odpowiedziała, że do takiej kapusty to tylko masło i koperek. Specjalistka dodała, że jeszcze trochę śmietany, a pani z kolejki, że ona akurat nie daje, ale można. O cebuli nie wspominały. W każdym razie, kupiłam co trzeba, a w domu opracowałam poniższy przepis.
Morał z tej historii jest taki, że każdy ma swój sposób na młodą kapustę. Jedni dają cebulę, inni nie. Jedni dodają śmietany, inni wolą bez. W kapuście mojej babci roiło się od kawałków wieprzowiny. W kapuście mojej mamy występowały pomidory. I tak dalej. Proponuję zacząć od wersji najbardziej klasycznej (ta poniżej), a kolejnymi razami próbować swoich ulubionych dodatków. 

Przepis

SKŁADNIKI:
1 główka młodej kapusty
1 cebula
2-3 łyżki masła
mały pęczek koperku
sól
pieprz świeżo tłuczony
ok. 200 ml gęstej śmietany 18%

WYKONANIE:
Cebulę obieramy, myjemy, kroimy w cienkie półplasterki.
W głębokiej patelni lub dużym rondlu (naczynie powinno być w miarę płaskie, o grubym dnie i z przykryciem) rozgrzewamy masło.
Na rozgrzane masło wrzucamy cebulę i lekko rumienimy (ma być raczej żółtawa niż brązowa) od czasu do czasu mieszając. 
Kapustę obieramy z najciemniejszych, luźnych liści. Wyglądają ładnie, ale są gorzkie, więc je wyrzucamy. Kiedy dobierzemy się do główki, myjemy ją. Odkrawamy 'nóżkę', kroimy kapustę na pół i jeszcze raz na pół (wzdłuż). Wykrawamy głąbiki i ewentualne paskudztwa (przy nóżce może zdarzyć się ziemia pomiędzy liściami). Ćwiartki kapusty kroimy w cienkie plasterki, które potem rozsypią się w paseczki.
Pokrojoną kapustę wrzucamy na uduszoną cebulę, solimy i mieszamy. Przykrywamy i dusimy dalej od czasu do czasu mieszając. Kapusta puści trochę soku, ale prawdopodobnie trzeba będzie podlewać dodatkowo wodą, żeby się nie przypaliła i żeby miała się w czym dusić.
Koperek dokładnie myjemy, wybieramy ładne gałązki, a raczej listki i kroimy, dorzucamy do kapusty. Pęczki są różnej wielkości, więc powiedzmy, garść wrzucamy.
Doprawiamy do smaku solą i pieprzem.
Dusimy kapustę, aż będzie miękka, a smaki się zmieszają (nie trwa to zbyt długo). Zestawiamy wtedy patelnię z ognia, żeby trochę przestygła. Wtedy dodajemy śmietanę i mieszamy.
Podajemy ze świeżym chlebem, młodymi ziemniakami z wody albo - w wersji mniej ortodoksyjnej - z pieczonymi ziemniakami.


piątek, 25 maja 2012

Sałatka z tuńczykiem

Moi drodzy uczniowie,
bardzo Was przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale ostatnio więcej pracuję, a mniej gotuję. Ale postanawiam się poprawić i na przeprosiny podam wam z głowy przepis na moja ulubioną sałatkę tzw. majonezową. Może nie sezon na nią, może była modna 15 lat temu, ale i tak ją lubię. A wkrótce bardziej wysublimowane przepisy.

SKŁADNIKI:
puszka tuńczyka w sosie własnym, w kawałkach
puszka słodkiej kukurydzy
słoik pieczarek marynowanych, pokrojonych na pół i w plasterki
5 jajek ugotowanych na twardo, obranych i pokrojonych w kosteczkę
ok. 10 małych (lub mniej dużych) ogórków konserwowych, pokrojonych w kosteczkę
majonez kielecki, średni słoik

WYKONANIE:
Zgadnijcie ;)